Apoloniusza Ciołkiewicza...

fraszki „łacińskie”, epitafia, satyra.

Apoloniusz Ciołkiewicz

„Alea iacta est”

Kości zostały rzucone.
Już dokładnie obgryzione.

„Beatus, qui tenet”

Szczęśliwy, kto posiada,
choćby żonę sąsiada.

„C`est la Vie!”

Ty swemu dziecku zmieniasz pampersa,
za lat sześćdziesiąt będzie vice versa...

„Carpe diem!”

Chwytaj dzień! I bacz, by mocy
wystarczyło Ci do nocy.

„Cogito, ergo sum”

Myślę, więc jestem. Pewnie dlatego
miewam opinię konfliktowego.

„Consuetudo altera natura (est)”

Przyzwyczajenie drugą naturą.
Z czasem ta druga będzie wciąż górą!

„Dura lex, sed lex”

Twarde prawo, lecz prawo!
Od dziejów zarania
są jednak instrumenty
do jego zmiękczania.

„Errare humanum est”

Mylić się to rzecz ludzka. Tę prawdę wyznaje,
sklepowa, gdy za mało reszty mi wydaje...

„Finis coronat opus”

Koniec wieńczy dzieło! Sentencja się wzięła
z tych czasów, gdy tworzono jeszcze jakieś dzieła.

„Habent sua fata libelli”

I księgi mają swoje losy.
Niektóre zaliczają stosy...

„Ora et labora”

Módl się i pracuj,
choć tacy bywają,
którzy modlitwę
za pracę uznają.

„Otia post negotia”

Odpoczynek po pracy. Dzieje takich znają,
którzy nie pracowali, a odpoczywają...

„Primus inter pares”

Pierwszy wśród równych! Dlaczego?
Bo umie liczyć do jednego.

„Roma locuta, causa finita”

Rzym się wypowiedział, sprawa załatwiona.
A kiedy w Warszawie będzie dostrzeżona?

„Veni, vidi, vici”

Przyszedłem, zobaczyłem, zwyciężyłem.
I mało ważne raczej, że nie ja się biłem...

„Veritas odium parit”

Prawda rodzi nienawiść, i stąd, drogi panie,
w imię miłości prawdy ciągłe rugowanie.




„Nagrobek chodzącej cnoty”

Cnotą leżącą chyba się nie stała,
albowiem śmierci w końcu dała ciała.

„Nagrobek czarownicy”

Jak pewnie wam wiadomo, spłonęłam na stosie,
mając moich oprawców razem z dymem – w nosie.

„Nagrobek fajtłapy”

We wszystkim w życiu sprytu miał mało,
ze śmiercią tylko mu się udało.

„Nagrobek górnika”

Swojsko na dole, lecz to nie praca
i z szychty tej już się nie powraca...

„Nagrobek grabarza”

Choć lista usług moich nie jest nazbyt długa,
w tym fachu nie trafiła się samoobsługa.

„Nagrobek kelnera”

Kelnera tu spoczęły szczątki nieruchliwe.
Nie poderwie go nawet największy napiwek...

„Nagrobek korektora”

Stań pszy mym grobie, dobry człowiekó.
Ja tó spoczywam na wieki wiekuf.

„Nagrobek kpiarza”

Wszystkich ośmieszałem, życiem się cieszyłem,
jednak od kostuchy sam się nie wykpiłem...

„Nagrobek lenia”

Tu spoczywa ciało lenia.
Zmarł po prostu od niechcenia...

„Nagrobek łobuza”

Leżąc w tym grobie, oświadczam radośnie,
że w końcu wreszcie coś ze mnie wyrośnie...

„Nagrobek nauczyciela łaciny”

Tu leży belfer. Kiedyś łacinę wykładał.
Dziś jest martwy, jak język, którym władał...

„Nagrobek opozycjonisty”

Tutaj opozycjonista drzemie.
On zawsze kochał podziemie.

„Nagrobek pijaka”

Dla robaków atrakcja na pewno niewąska:
wódki co prawda nie ma, lecz jaka zakąska!

„Nagrobek tresera”

W tym to miejscu spoczywa kawałek tresera,
resztą się podzieliły tygrys i pantera.



Lubisz czytać książki?
Ten quiz jest dla Ciebie!

„Jak w starożytnym Rzymie”

Kiedyś panów dwóch starszych w Stawiskach
dosyć ostro się prało po pyskach.
A dlaczego? Bo chleba
mieli już, ile trzeba,
więc potrzebne im były igrzyska!

„Moja rodzinka”

Moja starsza nie jest stara.
Wypić może i zajarać,
a jak wskoczy na huśtawkę,
to przypala wtedy trawkę.
Mój jarecki kolo cacy.
Od lat pięciu nie ma pracy,
ale radzi sobie ładnie:
jak nie znajdzie, to ukradnie.
Braciak? On na wszystkim zna się,
czwarty rok w tej samej klasie,
zawsze zdrowy i wesoły,
nawet gdy idzie do szkoły.
Siorka, przechodzona lala,
jak nie pije, to przypala.
No, bez ściemy – nie jest święta,
kiedy po ośmiu klientach.
A ja? Gdy skręta wypalę,
to rodzinką się pochwalę,
kiedy do domu, przez pola,
wracam na wieczór z przedszkola!

„Tydzień pijaka”

W poniedziałek już od rana
leczę kaca u barmana.
Lepiej mi! Zatem we wtorek
sam z flaszki wyciągam korek.
A potem nadchodzi środa,
kiedy z piwem jest przygoda.
W czwartek zaś atrakcja nowa:
zwie się czysta wyborowa.
W piątek post! Natura krewka
wie, że dziś tylko nalewka.
Z tego powodu w sobotę
na koniaczek mam ochotę.
Najbardziej lubię niedzielę.
Wtedy da się wypić wiele!
W poniedziałek już od rana
leczę kaca u barmana.

„Satyra na deszcz”

On bez przerwy rozmazany,
zachlapany, zapłakany.
Niby kryje tyle znaczeń,
ulewa lub kapuśniaczek,
to gdy leje, kapie, siąpi,
wilgoci nigdy nie skąpi!
Można śmiało stwierdzić przy tym:
leje wodę jak polityk,
aż ja z tej nawały płynnej
pragnąłbym uciec pod rynnę.
Na koniec chcę dodać jeszcze,
że ja z deszczem się nie pieszczę
i ten we dnie, czy nad ranem
wciąż ma u mnie przechlapane!




Na naszych stronach wykorzystujemy ciasteczka (cookies).   Dowiedz się więcej   OK